Wrzesień był dla nas ciężkim miesiącem. Wróciłeś do rozgrywek Liga Adelante, a co za tym idzie do Barcelony. Nasz kontakt został diametralnie ograniczony do wieczornych rozmów na Skypie. Właściwie dla mnie to były wieczorne rozmowy, Ty zazwyczaj wtedy na zegarku miałeś 6 rano. Siedziałeś twardo przed ekranem swojego laptopa walcząc z morzącym Cię snem. Mówiłam Ci, żebyś wyspał się przed treningiem i zadzwonił do mnie po nim. Odmawiałeś, bo przecież ja miałam studia. Próbowałam się z Tobą umówić na Twój wieczór, przecież kiedy u Ciebie byłaby 20, u mnie ledwo 14. Ty jednak wolałeś rozmawiać ze mną o takich godzinach, nie innych. Jesteś uparty, zawsze byłeś. Mój prywatny osiołek. Ale przecież nie powinnam się dziwić. Wielokrotnie widziałam Cię jak siedziałeś w jednym ręku z kubkiem kawy, w drugim z jakimś pożywnym śniadaniem. Twoje oczy się zamykały, ale starałeś się tego nie okazywać. Zresztą podobnie jak ja udawałam, że nie tęsknie. Nawet nie wiesz jak mocno tęskniłam. Za Twoim dotykiem, zapachem....
Kilkukrotnie chciałam do Ciebie przylecieć i po prostu Cię przytulić. Nic więcej, chociaż tyle. Pozostawało mi jedynie oglądanie Cię na ekranie laptopa biegającego na zmianę w bordowo-granatowym trykocie z tym żółto-pomarańczowym. Numerek 12 stał się moim nowym szczęśliwym, a niemal każdy sobotni poranek chwilą nerwów. Wciągnąłeś mnie w ten sport zupełnie niechcący. Właściwie to Twoja nieobecność mnie wciągnęła. Zyskaliście nową fankę.
Wiesz co robiłam, kiedy Cię nie było? Chodziłam na tą uczelnię, zupełnie bez radości z czegokolwiek. Chodziłam tylko po to, żeby odbębnić swój obowiązek. Po południu wracałam do domu i nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Włączałam jakieś hiszpańskie piosenki i oglądałam zdjęcia z Rio i z Twojego pobytu tutaj. Wspomniałam każdą chwilę spędzoną razem i bałam się... Bałam się, że to już koniec. Że już nie będzie nam dane się spotkać, że to wszystko się skończyło, że znajdziesz sobie w Hiszpanii jakąś modeleczkę, która zawróci Ci w głowie. Że zapomnisz o mnie, o tym jak wyglądam, jak pachnę, jak się uśmiecham... Znajomi ze studiów wielokrotnie próbowali wyciągać mnie na imprezy, do kina czy chociażby na obiad do restauracji. Kilka razy zostałam tam zaciągnięta siłą, zazwyczaj wtedy starałam się przykleić do swojej twarzy uśmiech, ale nawet to mi nie wychodziło. Zazwyczaj wtedy po godzinie zwijałam się i uciekałam do domu. Nie chciałam ich męczyć swoją obecnością i brakiem humoru, wracałam do domu i odliczałam godziny do tego, aż znowu zobaczę Cię na ekranie mojego laptopa.
Pamiętasz końcówkę października? Ten okropny huragan, który nawiedził moje miasto i sparaliżował cały Manhattan. Siadł prąd, metro wszystko. Dziękowałam Bogu, że siedziałam wtedy w domu. Pech chciał, że mój telefon odmawiał współpracy - jedna kreska baterii nie mogła wystarczyć na długo. Napisałam Ci krótkiego smsa: Kocham Cię, Rafa. a zaraz po tym wyłączyłam telefon. Straciliśmy kontakt na tak długo. Zero rozmów, zero jakiegokolwiek znaku życia. Moje życie przez te kilka dni toczyło się w oświetleniu świec, ale to wszystko przecież mi pasowało. Doskonale oddawało to mój nastrój, to jak się czułam. Wiesz przez te dni zastanawiałam się nad jakby to faktycznie było bez Ciebie. Moje myśli zazwyczaj spełzały na niczym. Aż do momentu, w którym stanąłeś w moich drzwiach. Był środek tygodnia, sama nie wiem jak dostałeś się wtedy do Nowego Jorku, na Manhattan... Usłyszałam dzwonek do drzwi, dość niechętnie skierowałam się je otworzyć. Miałam nadzieję, że to któraś z dziewczyn ze studiów przyszła ratować mnie i moją ostatnią niechęć do życia bez Ciebie. Jednak kiedy je otworzyłam, a światło płynące z podwórka ukazało mi Twoją twarz nie mogłam uwierzyć. Po klatce schodowej potoczył się mój głośny pisk, a chwilę po nim zalewając się łzami rzuciłam się Tobie w ramiona. Nie dałam powiedzieć Ci ani słowa, bo chciałam Cię pocałować i na nowo poczuć smak Twoich ust. W dalszym ciągu nie dowierzałam.
-Co tu robisz? - złapałam teraz swoimi dłońmi Twoją twarz i uważnie jej się przyglądałam.
-Myślałaś, że na prawdę wytrzymam ten czas bez jakiegokolwiek kontaktu z Tobą? - wyszczerzyłeś zęby wchodząc za mną do mieszkania i zamykając za nami drzwi. - Wariowałem, bo nie wiedziałem co się z Tobą dzieje. Kocham Cię, Niki.
Na to co działo się później nie musieliśmy długo czekać. Nie tylko my za sobą tęskniliśmy, ale nasze ciała też. Tak dobrze znałeś moje mieszkanie, że podnosząc mnie do góry bez problemu znalazłeś drogę do sypialni. Nie protestowałam, nie chciałam. Chciałam tego, co i Ty. Z czystym sumieniem mogę teraz przyznać, że to był chyba nasz najlepszy seks. Co ja mówię? Zdecydowanie nasz najlepszy seks.
-Zabieram Cię stąd - usłyszałam Twój szept, kiedy już po wszystkim leżałam na łóżku obok Ciebie. - Tu się nie da żyć. Moja dziewczyna nie może tak żyć.
-Co powiedziałeś? - zaśmiałam się odwracając swoją twarz do twojej.
-Moja dziewczyna - poczułam Twoją dłoń na moim policzku, a na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech.
W zasadzie do dziś zastanawiam się jak traktować tamtą datę. Czy kiedykolwiek wcześniej nazwałeś mnie swoją dziewczyną? Mi się wydaje, że wtedy pierwszy raz użyłeś tego sformułowania odnośnie mojej osoby. Przynajmniej ja byłam pierwszy raz tego świadkiem.
-Nie mam nawet jak zabukować lotu - zaśmiałam się uświadamiając sobie, że żyję jak człowiek odcięty od świata.
-Już to zrobiłem - poczułam Twoje usta na moim czole. - Chcę Cię mieć przy sobie. Nie przyjmuje nawet odmowy.
Nadęłam lekko policzki chcąc podać jakiś kontrargument, ale nim zdołałam to zrobić przerwałeś mi. Powiedziałeś mi, że jak nie pójdę tam z własnej woli to wywieziesz mnie siłą. Chyba nie miałam wyboru. Pamiętasz w środku nocy, przy blasku świec pakowaliśmy moje walizki. Nie wiedziałam na ile lecę, ale to się nie liczyło. Byłam w stanie zostać tam chyba na zawsze. O ile mogłabym mieć Ciebie przy sobie, o tyle chciałam tam być tak długo jak to możliwe. Wrzucaliśmy do moich walizek wszystko co popadnie. Pakowałeś moje najgrubsze zimowe swetry, podczas gdy ja wrzucałam letnie sukienki. Zero zgodności.
-Co to? - twój śmiech rozniósł się po mieszkaniu, kiedy podałam Ci jedne z krótkich jeansowych spodenek.
-Spodenki, nie widzisz? - burknęłam zajmując się dalszym przekopywaniem szafy.
-Po co Ci one? Barcelona to nie Karaiby, tam też dociera zima - zaśmiałeś się ponownie odkładając je na bok.
-Spakuj je - spojrzałam na Ciebie rzucając w Twoją stronę teraz pęk szalików i apaszek. - Mówię Ci, że się przydadzą.
-Jak będę chciał obejrzeć w pełni Twoje nogi to po prostu ściągnę z Ciebie to co na nich będziesz miała - zaśmiałeś się wciąż czekając na moją reakcje. W efekcie tylko oberwałeś po głowie kilkoma parami długich spodni. Nie protestowałeś dłużej, grzecznie wszystko pakowałeś.
Nie wierzyłam, że siedzę obok Ciebie w samolocie i lecę właśnie na drugi koniec świata. Nie wierzyłam, że dałam się na to namówić, ale to chyba właśnie ta tęsknota do Ciebie w głównym stopniu zadecydowała o tym. Ona i ten tymczasowym kataklizm w moim mieście sprawiły, że leciałam teraz tym samolotem z Tobą. Pewnie chciałbyś wiedzieć, co wtedy czułam. Ciężko to opisać słowami, chyba tak na prawdę nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego na jak długo tam lecę. Traktowałam to jak jakieś tygodniowe wakacje, wycieczkę... Dopiero potem okazało się, że zagoszczę tam na dłużej. Oboje nie spodziewaliśmy się tego wszystkiego. Życie potrafi być przewrotne. Z lotniska odebrał nas Twój brat, pół drogi przekonywałeś mnie, że nie jest taki straszny, a wręcz przeciwnie jest bardzo wyluzowany. Byłam skora w to uwierzyć, ze względu na to, że znałam Ciebie.
-Trochę się zmieniłaś od kiedy ostatnio rozmawialiśmy - puścił mi oko uśmiechając się. - Jakoś tak wyładniałaś. Thiago, miło mi Cię w końcu poznać.
-Ty też się nieco zmieniłeś - zaśmiałam się wyciągając w jego stronę dłoń. - No wiesz, przez papierową torbę niewiele widać. Niki.
-Rafa dużo o Tobie opowiadał - rzucił sprawiając, że się zaczerwieniłam. - Zawiozę Was do mnie, Julka nalegała, żebyście zjedli z nami obiad.
Nie miałam wyjścia. Oboje postanowiliście, że tak będzie najlepiej. Thiago pojechał na trening, a Ty uciekłeś na górę do jednej z sypialni, żeby się zdrzemnąć. Zostawiłeś mnie z dziewczyną swojego brata. To co na początku mnie przerażało wydało się być później niczym. Julia okazała się sympatyczną dziewczyną i dość szybko znalazłam z nią wspólny język. Opowiedziała mi w ciągu 2 godzin chyba więcej o Tobie niż Ty w przeciągu naszej całej znajomości. A ja? W zamian za to pomagałam jej w przygotowaniu posiłku. W kółko kazała mi położyć się obok Ciebie i odpocząć, ale ja nie byłam aż tak mocno zmęczona jak Ty. Rafinha, przepraszam, że wtedy nie zagrzałam miejsca obok Ciebie. Wiesz czemu za to przepraszam? Bo kiedy zszedłeś na dół Twoja mina była dość wymowna, a schylając się nad moim uchem powiedziałeś mi jak to bardzo liczyłeś na to, że jednak przytulę Cię jak będziesz spał.
Ledwo zszedłeś na dół, a do domu wrócił i Twój brat.
-Rafael, zobacz kto przyjechał! - jego głos rozniósł się po domu, kiedy tylko do niego wszedł.
Spojrzałeś na mnie zdziwiony, po czym ciągnąc mnie za rękę ruszyłeś do przedpokoju. Moim oczom ukazał się chłopak Twojego wzrostu z lekko pokręconymi włosami.
-Stary gdzie Ty się podziewałeś - podszedł bliżej Ciebie ściskając i klepiąc po plecach. Stałam tak obok i przyglądałam się tej scenie. Dopiero po chwili zauważył moją obecność kwitując to krótkim: okej już rozumiem. Widziałam jak uważnie mi się przygląda, jak ocenia. Oceniał długość moich nóg, sylwetkę, wielkość piersi, kolor oczu i włosów, długość odrostów lub ich całkowity brak, to w jaki sposób się uśmiechałam i jak mocno ściskałam teraz Twoją rękę. Wiem o tym Rafa. Ocenił mnie bez skrupułów. Może u Was to normalne, ale w moim świecie nie. Koleżanki nie obcinają wzrokiem chłopaków swoich przyjaciółek. Wy tak tutaj robicie. Nie będę ukrywać trochę mnie to zabolało. Pierwszy raz odczułam, że pochodzimy z innych światów.
-Sergi - chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń dopiero po tym jak zlustrował mnie swoimi niebieskimi oczami.
-Niki - starałam się uśmiechnąć jak najprzyjemniej, do dziś nie wiem czy mi wyszło. Ale chyba się udało, bo nie słyszałam zażalenia od żadnego z Was. Starałam się być miła i chyba to mi wychodziło. Uciekłam od Was do Julii, mimo, że znała mnie zaledwie kilka godzin od razu zauważyła, że coś nie gra.
-Wszystko w porządku? - patrzyła na mnie badawczo.
-Nie sądzisz, że ten Sergi jest dziwny? - zmarszczyłam brwi mówiąc do niej najciszej jak tylko umiałam.
Kuchnię wypełnił jej śmiech, co chyba sprawiło, że się uśmiechnęłam.
-Dziwni to są chłopacy z pierwszego składu - uśmiechnęła się poważniejąc. - Mówię Ci uważaj na część z nich, każdy ma jakiś swój fetysz. Dziwny fetysz... A Sergi? On jest niegroźny. Przyjaźnią się z Rafą od kiedy pamiętam.
Kiwnęłam głową nie wiedząc już co mogę odpowiedzieć. Zaufałam jej, Tobie i Roberto. Nawet nie wiesz jak dziwnie się czułam. Jak bardzo niepewnie... Czułam się jakby traciła grunt pod nogami, Rafa. Robiłam to wszystko dla Ciebie z nadzieją, że kiedyś się odwdzięczysz.
Od autorki: Teraz szczerze przyznając ten rozdział lubię najmniej. Plus jest on półmetkiem, idealnym środkiem tej opowieści.
Pojawiają się pytania i prośby - oczywiście, że mogę informować Was o nowości wystarczy, że dacie mi na siebie jakiś namiar ( blog, gg, mail). W końcu piszę dla Was.
Pozdrawiam i zostawiam Was z rozdziałem.
P.S. Jak podoba Wam się nowa fryzura Rafy? Klik
Jest na pewno inny niż pozostałe. Więcej się dzieje, zmiana miejsca akcji też ma swoje znaczenie, ale i tak mi się podoba. Choć nie wiem, mam dziwne wrażenie, że to wszystko może się posypać, że wszystko było w porządku, kiedy mieli tylko siebie, a teraz, kiedy dojdą inne osoby, już nie będzie to samo...
OdpowiedzUsuńI jeden z najbardziej rozczulających tekstów ever "Mój prywatny osiołek":D
Piszę jako druga, a Dolenka już zabrała mi wszystkie pomysły na komentarz. Tak, więcej się dzieje. Tak, tekst z osiołkiem był genialny.
OdpowiedzUsuńRoberto? To taka mała zemsta za wypychanie Rafinhi? Popieram xD
Dlaczego to musi się zepsuć? Przecież on poleciał dla niej do Stanów! Przywiózł ją do Hiszpanii! Tęsknią za sobą... Kochają się...
Odcinek świetny... Naprawdę boski.... To słodkie jak chłopak przyjeżdża do dziewczyny z tęsknoty... Różne światy? Są dla siebie stworzeni!
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość <3
Osiołek rządzi w tej części:D Oczywiście, tylko powiedziane w sposób pieszczotliwy:)
OdpowiedzUsuńNawet już nie będę się dopraszać, żebyś zdradziła choć odrobinkę, co będzie dalej. Stwierdziłam, że czekanie jest lepsze, bo wzmaga napięcie i potem ma się większą niespodziankę:P Tak więc czekam, zobaczymy, jak potoczą się dalsze losy Nicki i Rafy...
Czyżby coś się zaczynało psuć? Coś zaczynało ich dzielić? Oby nie! Strasznie podoba mi się ich związek, jest w nim taka doza tego młodzieńczego szaleństwa i to jest ujmujące. :) Ciekawa jestem, co się wydarzy w tej Hiszpanii... Z niecierpliwością czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńPierwsza część prześwietna, mimo wszystko podoba mi się ich związek. Urocze, że po nią przeleciał pół świata :) Kochają się i to widać, ale w drugiej części też mam wrażenie jakby się coś zaczynało psuć... No nic, czekam na kolejny rozdział, no i powtórzę tekst z osiołkiem jest genialny <3 :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Wchodząc na tego bloga wiem, że rozdział jak zawsze będzie dobry i tym razem też tak było. Powtórzę po dziewczynach, że tekst z osiołkiem skradł cały ten rozdział :P Miłe jest to, że po nią przyjechał, że tak bardzo tęsknił. Mam tylko nadzieje, nic pomiędzy nimi się nie zmieni choć chyba na to się zanosi.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Pozdrawiam ;*
Nie będę odosobniona ;p Mój prywatny osiołek,kocham to, kocham ;D
OdpowiedzUsuńDziewczyny mają rację, ta ich miłość jest taka świeża.... Widać ze się kochają, bo świadczą o tym te drobne gesty jak przylot Rafy do Stanów po nią. Ja się boję, ze poróżni ich to , ze tak jak Roberto Rafa okaże się zupełnie inny niż ona sobie wyobrażała i się do tego nie będzie umiała dostosować. I do Hiszpanii w ogóle. Obym się myliła i był happy end.
pozdrawiam ;*
"Dziwni to są chłopacy z pierwszego składu" - już się boję :)
OdpowiedzUsuńJeszcze mojego Cesca, albo innego Leo pokażesz jako tego złego :p
A odcinek ? B-O-S-K-I. Tylko szkoda, że tak troszkę smutny. Mam nadzieję, że to się zmieni. I jest więcej Thiago. Och, duży plus :)
PS: fryzura na Pinto x d
Zapraszam do mnie na nowy rozdział http://nie-warta-cierpienia.blogspot.com/2012/12/rozdzia-2.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Jestem zachwycona, jak zawsze.
OdpowiedzUsuńTy lubisz najmniej ten rozdział, a mi on się podoba najbardziej. Może to właśnie z powodu tego, że coraz więcej zaczyna się dziać.
Rafa postąpił strasznie romantycznie, przyjeżdżając po nią tak daleko. I kiedy przychodzi na myśl, że może być tylko lepiej, do świadomości wdziera się pełno niedopowiedzeń. Niby nic się takiego nie wydarzyło, ale można wyczuć, że teraz coś się zmieni. Pytanie tylko na lepsze, czy na gorsze.
Przepraszam za jakoś komentarza, ale niestety nie mam dostępu do komputera i ratuję się telefonem.
Pozdrawiam!
Ten rozdział jest tak samo świetny, jak pozostałe części tego opowiadania. Nie masz powodu do tego, by być niezadowoloną. Spodobało mi się zachowanie Rafy, który zachował się tak po męsku, a jednocześnie ukazując przy tym duszę romantyka. Czy Niki mogła trafić lepiej? Jestem tylko ciekawa, czy coś zdoła zakłócić tą sielankę?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Zapraszam na nowość do siebie, jest jedenastka :) pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuń"Wiecznie anonimowy dawca czekolady."
OdpowiedzUsuńumarłam. :D
48 years old Project Manager Oates Newhouse, hailing from Madoc enjoys watching movies like Analyze This and Running. Took a trip to My Son Sanctuary and drives a Ferrari 250 SWB Competizione "SEFAC Hot Rod". strona internetowa
OdpowiedzUsuń