Czas, który spędzałam bez Ciebie w Nowym Jorku był czymś, co dłużyło się niesamowicie mocno. Próbowałam sobie wmówić, że może powinnam o Tobie zapomnieć, zakończyć tą żałosną maskaradę. Przecież nic poważnego się nie stało, do niczego między nami nie doszło. Jeśli chciałam się wycofać to był to najlepszy moment. Jednak szybko się skończył. Postanowiłeś przylecieć do mnie, do Stanów. Kiedy czekałam na Ciebie na lotnisku chwilę zajęło mi zanim wyszukałam Cię wzrokiem, by bez zastanowienia później wskoczyć w Twoje ramiona. Smak Twoich ust tamtego popołudnia był nie do opisania. Tak mocno za nim tęskniłam. I o tyle, o ile wydawałeś mi się być zagubiony w Rio, teraz byłeś pogubiony jeszcze bardziej. Najbardziej bawiło mnie roztargnienie w tych codziennych sytuacjach, kiedy mówiłam, że musimy skręcić w lewo, Ty skręcałeś w prawo tłumacząc mi, że kobiety zawsze mylą strony świata. Teraz możesz się przyznać, że po prostu nie wiedziałeś, co się dzieje dookoła Ciebie. Nie będę się śmiała, do życia w takim mieście jak Nowy Jork też trzeba przywyknąć. Widziałam jak wieczorami po kryjomu włączałeś mapę miasta i szukałeś na niej jakichś punktów. Jestem prawie pewna, że to do nich chciałeś mnie prowadzić kolejnego dnia. Pod tym względem byłeś niemożliwy. Pieprzony perfekcjonista Rafinha. Wszystko co robisz musi być doskonałe, musisz dać z siebie wszystko. Pewnie sam tego nie zauważyłeś, prawda? Nawet nie wiesz jak bardzo działało mi to na nerwy.
Kiedy każdego poranka budziłam się przy Tobie czułam się niesamowicie spełniona. Witały mnie Twoje roześmiane oczy i krótki pocałunek na dzień dobry. Zamiast podnieść się i zrobić nam coś do jedzenia, najzwyczajniej w świecie wtulałam się wtedy w Twój nagi tors i mogłam leżeć tak godzinami. Nie narzekałeś, nie zwracałeś mi uwagi, generalnie byłeś bardzo ugodowy. Bawiłeś się zazwyczaj wtedy moimi włosami mówiąc mi jak bardzo tęskniłeś lub jak bardzo chcesz mnie zabrać do Hiszpanii. Nie odpowiadałam nic na te twoje pragnienia, nie byłam w stanie. Żyłam chwilą, być może zbyt długo.
-Niki, do jasnej cholery! - twój oburzony głos wydawał się taki zabawny, kiedy któregoś poranka wstałam szybciej niż Ty i postanowiłam podpisać Cię markerem. - Co to ma być?!
-Mój Rafa. N. - wyrecytowałam z pamięci z uśmiechem na twarzy. Bawiłeś mnie, na prawdę. Uważnie przyglądałeś się teraz swojemu torsowi z tatuażem wykonanym zwykłym czarnym markerem. Zachowywałeś się jakbyś nigdy nie składał autografu na cyckach napalonych fanek. A może po prostu właśnie takie skojarzenie nasunęło Ci się na myśl. Tego już nigdy się nie dowiem. Wiem, że po chwili zerwałeś się z łóżka i przygwoździłeś mnie do ściany, przy której aktualnie stałam. Panie Alcantara, nie spodziewałam się w tamtym momencie takiej agresji połączonej z namiętnością. Kiedy wspominam to z perspektywy czasu ogarnia mnie dziwny dreszcz, przecież byliśmy jeszcze dziećmi. Dwoje 19-latków, którzy utracili rodzicielską kontrolę i postanowili skorzystać w pełni z uroków życia. Dwójką nastolatków bawiącą się sobą nawzajem. Nie zdającą sobie sprawy z tego, jak wielkie ryzyko niosą nasze czyny. Bo przecież zakochanie to ogromne ryzyko, o ile nie największe jakie mogło wypłynąć z naszych poczynań. Pamiętam dreszcze podniecenia wywoływane Twoim dotykiem, pocałunkami. Pamiętam jak bardzo byłeś delikatny, nie znałam Cię od tej strony. Ale z dnia na dzień, co raz bardziej chciałam poznawać. Teraz to wiem, po prostu chciałam być Twoja, Rafa. Na zawsze Twoja. Wiesz co jeszcze uwielbiałam z tych naszych "łóżkowych poczynań"? To kiedy mogłam leżeć obok Ciebie i bezkarnie badać opuszkami moich palców Twój tatuaż. Zawsze wtedy robiłeś tą zabawną minę napinając swój biceps, czy tam triceps. Nigdy się na tym nie znałam, dobrze wiesz. W każdym bądź razie tak zabawnie marszczyłeś nos i ściągałeś usta. Nigdy długo nie wytrzymywałam. W tych momentach wspinałam się na Ciebie i całowałam Cię: najpierw w ten nos, później w usta. Zazwyczaj obejmowałeś mnie wtedy na wysokości bioder i przyciągałeś do swojej klatki piersiowej. Zdecydowanie nie byliśmy normalni.
Któregoś ciepłego wieczoru siedzieliśmy nad rzeką Hudson. Gwieździste niebo oświetlało mi w pełni Twoją twarz. Z uśmiechem na twarzy ściskałam Twoją dłoń i patrzyłam na drugą stronę Nowego Jorku, niesamowicie oświetloną, zapierającą dech w piersi. Piliśmy wtedy jakieś wino, dobrze wiedziałeś, że łamałam w ten sposób z Tobą obowiązujące mnie prawo. Nic sobie z tego nie robiłeś, chciałeś mnie upić, a potem zacnie wykorzystać w moim mieszkaniu. Skąd wiem, że właśnie tego chciałeś? Rafael, jesteś tak przewidywalny. Kiedy alkohol szumiał mi w głowie, zamiast powiedzieć mi nie pij więcej, pobiegłeś do pobliskiego sklepu po nową butelkę. Jestem pełna podziwu: z jeden strony jesteś taki dojrzały, z drugiej wciąż jesteś dzieckiem. Zachowujesz między tym idealny balans.
-Patrz Wielki Wóz! - Twój podniecony głos niósł się po tafli wody. - Zaraz znajdę Ci gwiazdozbiór Wodnika!
Wiesz co mówią o Wodnikach i Skorpionach? Podobno powinniśmy nie móc się dogadać. Nie jesteśmy zdolni do ustępstw, a żeby się jakkolwiek dogadać powinniśmy być wzajemnie zafascynowani swoją urodą i urokiem osobistym. Chyba trochę to działa, bo gdyby nie to... Nie wiem czy nadal kochałabym te Twoje 178 cm wzrostu, niesamowicie brązowe oczy i ten Twój zapał do futbolu. Pamiętam jak pouczałeś mnie i krzyczałeś, że na piłkę nożną nie mówi się 'soccer'. Próbowałeś zarazić mnie tą miłością do zawodu jaki wykonujesz. Śmiałam się mówiąc Ci, żebyś najpierw nauczył mnie wymawiać po hiszpańsku słowo futbol, później zajmował się moim uwielbieniem do baseballu.
-Jesteś w połowie Brazylijką, jak możesz nie kochać piłki nożnej?! - nie dowierzałeś mi na słowo, a widząc mój śmiech po prostu zaczynałeś mnie łaskotać. Największa tortura jaką mogłeś mi zapewnić. Zazwyczaj po niej po prostu lądowałam na Twoim torsie, prosząc Cię, żebyś przestał. Przestawałeś całując mnie w sam środek czoła i zapewniając, że jeszcze mnie nauczysz życia. Więc czekałam na tą lekcje....
Pamiętasz jak przez skype'a chciałeś przedstawić mnie Twojemu starszemu bratu? Jego mina była bez błędna, nie do opisania. Postanowiłam wtedy nałożyć sobie na twarz papierową torbę z napisem Nowa dziewczyna Twojego brata. Wściekałeś się, że nie chcę się pokazać, jednak w końcu uznałeś moją wyższość. Zwyczajnie się wstydziłam. Wiesz jak to jest? Podobno jak facet przedstawia Cię kumplom to jest to już coś poważnego. Co miałam pomyśleć, kiedy chciałeś przedstawić mnie bratu przez ekran laptopa? Sama nie przedstawiłam Cię jeszcze członkom mojej rodziny, a na spotkanie z przyjaciółką próbowałam wyciągnąć już od tygodnia. Jesteśmy zdecydowanie zbyt mocno podobni. Oboje tak samo wstydliwi, jeśli chodzi o poznanie tych bliskich osób, ale jednocześnie zbyt pewni siebie, żeby nie podejść na ulicy do kogoś i zagadać. Zupełnie jak wtedy, gdy założyliśmy się, że nie podejdziesz do tej blondynki i nie podasz jej swojego numeru telefonu. Dzwoniła później przez tydzień. Musiała Cię skojarzyć, kto wie może to jakaś skryta fanka Barcelony B. Kiedy to wspominam chce mi się śmiać. Dąsałeś się potem na mnie przez tydzień, grożąc mi, że może jednak umówisz się z nią. Najzabawniejsze jest to, że nawet nie znałeś jej imienia.
-Zobaczysz zadzwonię do niej - machałeś wskazującym palcem, aby nadać poważniejszy charakter dla tej groźby. - Jeszcze raz mi o tym przypomnisz i naciskam zieloną słuchawkę.
-I co jej powiesz? - zalewałam się łzami radości wygodnie rozkładając na mojej kanapie. - Cześć, dałem Ci dzisiaj mój numer na ulicy. Pójdziemy na drinka? Aha, jak masz na imię, bo zapomniałem wcześniej zapytać.
-Nie ważne - odburknąłeś dość niemiło, tak bardzo uwielbiałam gdy puszczały Ci nerwy. - Wygrałem zakład, więc...
-Więc? - spojrzałam Ci wtedy prosto w oczy jednocześnie stykając swoje czoło z Twoim.
-Więc pójdziemy teraz grzecznie do sypialni, ewentualnie Cię do niej zaniosę i .... - wymownie spojrzałeś teraz w stronę drzwi prowadzących do jednej z intymniejszych części mieszkania.
-I pójdziemy spać? - wyszczerzyłam zęby, wiedząc jak bardzo wkurzy Cię ta reakcja.
-I będziemy uprawić dziki akt miłosny - zaśmiałeś się całując mnie, a następnie biorąc na ręce i kierując się we wcześniej wspomnianą stronę.
Od autorki: Na wstępie chciałam Wam wszystkim podziękować za budującą opinię na temat prologu. Na prawdę niesamowicie miło czyta się tak pochlebne komentarze jak te Wasze. Aż chce się publikować więcej i szybciej. Mam również nadzieję, że ten rozdział też się Wam spodoba, a bohater raczej przyciągnie Was do dalszego czytania niż zniechęci. Tak więc miłego czytania i do następnego!
Rafinha? A więc choć w połowie trafiłam hehe, zgadłam nazwisko:DDD
OdpowiedzUsuńMłodszy z braci Alcantara też zasłużył sobie na osobne opowiadanie i poświęcenie mu chwili uwagi, bo jest stanowczo niedoceniany...
A czy jedynka mi się podoba? Nat, Nat, Nat, kochana, nie pyta się o rzeczy tak oczywiste:DDD
I cytat miażdżący w tej części "Jestem pełna podziwu: z jeden strony jesteś taki dojrzały, z drugiej wciąż jesteś dzieckiem. Zachowujesz między tym idealny balans". Skąd Ty bierzesz takie pomysły?
Właściwie, to nie wiem od czego zacząć. Co należałoby napisać, żeby odpowiednio wyrazić mój zachwyt nad tym rozdziałem? I w ogóle nad Twoim talentem i pomysłowością? Chyba nie znajdę takich słów.
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny. Przegenialny.
Jestem trochę zaskoczona, że to właśnie Rafa odgrywa tu główną rolę, ale podoba mi się ten pomysł. Należy się chłopakowi.
"Postanowiłam wtedy nałożyć sobie na twarz papierową torbę z napisem Nowa dziewczyna Twojego brata. " - ten moment całkowicie rozłożył mnie na łopatki :D
Już dawno, dawno mi się to nie zdarzało, ale zakochałam się w tej historii i chcę więcej. Zdecydowanie więcej. :)
Pozostaje mi czekać na kolejną część.
Pozdrawiam!
Ech, nie trafiłam :P Bo nie wzięłam pod uwagę Barcelony B :P Mój błąd :D Ale ta sekcja FCB stanowczo zasługuje na opowiadania :)
OdpowiedzUsuńRozdział obłędny! Strasznie lekko piszesz, jestem pod wrażeniem... Niby to lekkie wspomnienia głównej bohaterki, ale... Mam wrażenie że za nimi kryje się coś głębszego, może jakieś zranienie? Zawód miłosny? Nie wiem, ale na pewno się tego dowiem. Jest w tym jakaś głębia. Nie będzie to banalna historia, widzę to od samego początku, zresztą ty nigdy nie pisałaś banalnych historii, więc z jeszcze większą ciekawością czekam na dalsze części. I coraz bardziej żałuję, że nie będzie to długie opowiadanie... I bardzo się cieszę, że w końcu mogłam jedynkę przeczytać, dasz następny rozdział szybko, prawda? :)
pozdrawiam i weny życzę ! :)
Oj, Nati, Nati... To było piękne! Śmiem zaryzykować stwierdzeniem, że nawet tak dobre jak prolog. Z gigantycznym uśmiechem czytałam od początku do końca, z małą przerwą na "Postanowiłam wtedy nałożyć sobie na twarz papierową torbę z napisem Nowa dziewczyna Twojego brata.", które mnie powaliło xD
OdpowiedzUsuńRaz, że świetnie napisane. Dwa, że zapewne szykujesz dla nas ciekawą historię, której już nie mogę się doczekać. Na razie jest pięknie, ale burzliwy związek chyba nie skończy się happy endem... Czekamy niecierpliwie!
Kurczę, zdecydowanie za późno przeczytałam rozdział. Nie dość, że jest napisany GENIALNIE. Drukowanymi literami. GENIALNIE! :D To jeszcze dziewczyny mi pozabierały pomysły na komentarz i napisały wszystko, co najlepsze. Eh, jakie to życie jest niesprawiedliwe.
OdpowiedzUsuńNie napiszę nic oryginalnego z powodu, który opisałam wcześniej, cieszę się, że Rafa głównym bohaterem, choć nawet się jego nie spodziewałam, w sumie nie wiem czemu...
No nic, czekam na kolejny niecierpliwie, życzę weny, no i poozdrawiam ;**
mnie to już masz w całości! Świetny jest ten odcinek i jak mniemam reszta jest podobna! ahh, rozmarzyłam się czytając o Rafinhii :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość :****
Skoro tak chce się dodawać nowości, to dodawaj, dodawaj:DDD Czekamy:)
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział bo prolog mnie niesamowicie zainteresował i w nawet najmniejszym stopniu się nie zawiodłam. Muszę przyznać, że główny bohater był dla mnie zaskoczeniem ale pozytywnym :P Moment z papierową torebką jest świetny;d Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały bo warto! ;**
OdpowiedzUsuńHuhuhu. Alcantara < 33
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, ale jakież miłe zaskoczenie.
Ta torba z napisem "Nowa dziewczyna Twojego brata" mnie rozwaliła. <- powiedz mi skąd ty to bierzesz!!
Brak słów, żeby opisać nieziemskość tego odcinka. Bardzo podoba mi się sposób pisania. To tak, jakbyś pisała bardzo długi list do Rafinhia, który na końcu chciałabyś mu wręczyć. Jak dla mnie cudownie.
No i czekam na więcej : **
chyba taki był zamysł, żeby wyglądało to jak list, ale z czasem same zobaczycie:)
UsuńPrzeczytałam kawałeczek i (nie mogłoby być inaczej) spodobało mi się. Jednak mówię otwarcie- za czytanie od deski do deski wezmę się dopiero kiedy nadrobię blogi, które czytałam przed moim 'odejściem'. :) Ale nie ma wątpliwości, że na pewno przeczytam i ten :P
OdpowiedzUsuńNa pewno nie będę dodawała notki po każdym meczu, jak kiedyś, ale liczę że uda mi się dodać nowość w każdy poniedziałek. :)